Komentarze: 9
znowu nie wiem jak to napisac...zaczne chyba od opisu stanu w ktorym jestem...choc nie wiem co ze soba mam zrobic..czyms sie zajac zeby nie myslec o tym jacy faceci sa prymitywni..jestem zla choc nie wiem czy na siebie czy na niego..choc slowo ''zla'' to bardzo malo powiedziane..bylam o krok zeby rzucic to wszystko w chuj i sobie ulozyc zycie po swojemu cos mnie powstrzymalo..a mi sie tak bardzo chce plakac tak cholernie jest mi zle ;( ...nie potrafie zatrzymac lez nie wytrzymalam i przy jego kolegach i w tym pierdolonym autobusie na ktory czekalam 20 min..mialam i w sumie delej mam ochote cos rozpierolic...i dlaczego kurwa nie moge pojac dlaczego taki dupek nie potrafi mnie zrozumiec...Boze jakbym miala cos pod reka to bym mu leb rozjebala ;( ...jeszcze sie dziwi ze sie zloscia unosze...a co mam sie kurwa cieszyc i skakac z radosci ze mnie traktuje tak jakbym kamyczkiem do cholery byla...czuje sie porzucona...trzesie mnie rzucilam cygary a teraz mogla bym paczke spalic nie mam kasy a nie ma w poblizu nikogo z cygarami...mam taki metlik w glowie notka na zielono jak trawa..mam ochote sie zjarac